Dlaczego ludzie z innych kultur częstują obcych jedzeniem?
Zaspokojenie głodu to najbardziej podstawowa potrzeba ludzka, którą stawiamy przed wszystkimi innym. Jedzenie pobudza zmysły i sprawia przyjemność, nic więc dziwnego, że wspólny posiłek to najlepszy sposób zawarcia znajomości z drugą osobą. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
Weźmy więc na widelec takie mięso. Przecież wszyscy jedzą mięso, no może poza wegetarianami, weganami, frutarianami... Przyjmijmy zatem, że bardzo dużo osób je mięso. Jakie mięso? Wołowinę na przykład. Ach, rzeczywiście, cóż za nietakt, przecież hinduiści jej nie jedzą. Ani wieprzowiny, podobnie jak Żydzi i muzułmanie. A w Polsce nie jemy psów, które w Chinach owszem, konsumują ze smakiem. Wzgardzamy też szczurem, serwowanym w Ghanie, czy Tajlandii, oraz peruwiańską świnką morską z rusztu.
Czyli jednak nie wszyscy jedzą to samo. Prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto odmówi zjedzenia czegoś. Dlaczego tak się dzieje – okazuje się, że bardzo dużo zależy od kultury. My jemy to, a oni jedzą tamto. Właśnie. My i oni. Lub inaczej: my – ludzie i oni – obcy. I tu pojawia się pewna myśl. Skoro obcy nie jada tego, co my, to czy jeśli jednak zje – stanie się choć trochę jednym z nas? Czy w ten sposób go oswoimy? W wielu kulturach uczłowieczenie obcego może zajść poprzez ciało, zatem należy zaspokoić najbardziej cielesną potrzebę, jaką jest głód. Skoro ja jem żabę i ty jesz żabę, stajemy się do siebie podobni. Ty przestajesz być obcy, a zaczynasz być swój, a skoro jesteś swój, to nie stanowisz zagrożenia. Gościnność to naprawdę sprawa drugorzędna.
Więc proszę, częstuj się.
Choć czasem lepiej nie pytać, co dostajesz na talerzu.